niedziela, 2 grudnia 2018

W DROGĘ (ALBO I SPAĆ)

Lubię podróżować. W naszych czasach mało kto nie jest fanem podróży, dużych czy małych. Właściwie co takiego jest w tym przemieszczaniu się, w tej zmianie otoczenia?
Podroż
Każdy przebywa swoją własną podróż, właściwie wszystko może być podróżą. Gdy ktoś mi powiedział o "podróżowaniu metrem" w pierwszej chwili się głośno zaśmiałem, lecz prędko pomyślałem "w sumie, dlaczego nie?".
Podróż autobusem, podróż do sklepu? Czy mogą być stawiane na tym samym poziomie co podróż do Peru? Podróż. To słowo jest tak obszerne, że może oznaczać dosłownie wszystko. W pewnym sensie dlatego, że życie jest podróżą jeśli ją zdefiniujemy jako ciągłe zmiany miejsca oraz nowe doświadczenia względem czasu i przestrzeni. Dlatego ciężko jest nie lubić podróży, skoro wszystko może nią być.

Przejdźmy do sedna podróży - te, które w gruncie rzeczy są na myśli: wakacje, przemieszczanie się z miejsca na miejsce zmieniając miasto, kraj, kontynent na jakiś czas.
Najczęściej stykamy się z innymi kulturami, spotykamy nieznane nam osoby i podziwiamy widoki. Wyjazd stanowi duże przełamanie rutyny, błędnego koła jakim są stałe planingi, rozkłady zajęć i reszta ograniczników organizacyjnych. Porzucamy na jakiś czas nasz dom, nasze otoczenie. O dziwo, czasem aż tęsknie za domem zbyt prędko. Podróż mnie nauczyła doceniać to, co mam na co dzień.

 Podróż jest dynamiczna. Uczy nie przywiązywać się do rzeczy materialnych. Można robić setki zdjęć, kupować pamiątki i wypisywać kartki, ale w gruncie rzeczy wspomnienia ani się nie utrwalą, czas nie zwolni a my nie przeniesiemy się w to miejsce z powrotem kiedy tylko tego zechcemy. Podróż skłania nas do refleksji nad tym, co ja tu robię?
 W obcym nam mieście nikt nas nie zna, może nawet nie zna naszego języka. Nie zna naszych nawyków, naszych tików, naszych znajomych. Możemy być sobą, zupełnie naturalnie. Czyli kim?

... 

Każdy dzień jest podróżą, każdy dzień może nią się stać. W tym roku mój rozkład zajęć mnie przytrzymuje na mieście przez 4,5 godziny co środę. Co tydzień zadaję sobie pytanie: na co mam w tej chwili ochotę i co tydzień kończę w zupełnie innym miejscu, zupełnie szczęśliwy. Czasem przemarznięty, czasem przemoknięty, ale szczęśliwy. Bywa, że kończy się na powrocie do domu i zaśnięciu o 18:00, ale jeśli to jest podróż, której potrzebuję, czemu nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LOSOWY POST: