sobota, 29 kwietnia 2017

JAK STRAUMATYZOWAĆ KANGURA CZYLI REFLEKSJE O WARSAW ANIMALS DAYS


Może wydaje się to trudne, ale im się to udało. Tagi Animals Days pokazały jak się traktuje zwierzęta...
"Największe w Polsce targi zoologiczne" odbyły się w kwietniu tego roku w Nadarzynie koło Warszawy. Ostrzegam osoby wrażliwe, że może je boleć serce po przeczytaniu tego posta. Zaraz się już dowiecie dlaczego.
Zacznę od tego, że nastawiłem się baaardzo pozytywnie na te "targi". Mówiłem na nie "wystawa", bo określenie "targi" mi się wydawało dość nieprzyjemne biorąc pod uwagę, że głównymi "atrakcjami" (źródło: animalsdays.eu) były zwierzęta. W końcu Animals Days, nie :) ? W każdym razie przez cały tydzień nawijałem o alpakach znajomym, że w weekend zobaczę alpaki, że w weekend pogłaszczę alpaki. Alpaki. Tak, usłyszałem w radiu o alpakach i już się pozytywnie nastawiłem :) Moja babcia ma bardzo ciepły koc z weny alpaki, też taki chcę... 
Gdy wreszcie dzień spotkania z alpaką nastał, najpierw pojechałem na targi ogrodnicze GreenDays (również odbywały się w Nadarzynie, o nich następnym razem). Odbyły się one bardzo dobrze :) Dostaliśmy informację, że Animals Days są w 2 oddzielnych halach - "
na ponad 36 tysiącach metrów" czytamy na oficjalnej stronie. Dużo miejsca? Bardzo. 


Idziemy sobie przez parking, do drugiej hali, i zaczynamy od rybek Oczywiście Nemo robi furorę, jak zawsze. Niektóre akwaria są puste. Okazuje się, że jest konkurs na najładniejsze akwarium. Są one też na sprzedaż. Tam moja mama spotyka swoją koleżankę z dwójką dzieci. W tej chwili zadaję sobie pytanie: "co ja tutaj robię?".
homar lub duża krewetka
nemo błazenek
 Dobra. Rybki przeszliśmy, reklama AquaEl zaliczona. Dalej - wystawa kotów. Powiem szczerze, zdziwiłem się. Kilka razy już byłem na wystawach kotów rasowych. Zawsze budziły we mnie mieszane uczucia: trochę adoracji do tych małych uroczych puszków; żalu, że śpią cały dzień; współczucia, że wszyscy stukają w ich ciasne klatki, przyglądają się i do nich krzyczą oraz zmęczenie setkami ludzi pchającymi się do kotów wychodzących z klatek. Na poniższym zdjęciu widać reprezentację zachowania większości kotów na tej wystawie. Więcej chyba nie trzeba mówić. Zdjęcie mówi samo za siebie.
 W tej hali zobaczyłem również fretki, które są moimi faworytami! Długo się im przyglądałem i głaskałem. Dla nich takie targi są rajem dla ziemi, bo kochające zabawy zwierzątka wręcz skakały od jednego do drugiego chętnego aby potrzymać ją na rękach :) Później wysłuchałem prawie godzinnego referatu o fretkach i ich stylu życia organizowanego przez Stowarzyszenie Przyjaciół Fretek.

Ostatnim punktem odwiedzonym przeze mnie w tej hali było stoisko z roślinami owadożernymi sklepu Roraima.pl - sklep godny polecenia :) miła obsługa i towar oferowany dobrej jakości. Swoje owadożerki pokażę Wam już niedługo!

Zmieniamy halę, zmienia się również otoczenie. Zdecydowanie. Tłumy ludzi, muzyka, głośniki, balony, bąbelki w powietrzu, przestraszone zwierzęta, wrzeszczące dzieci (po raz kolejny). 

To zdjęcie dość dobrze obrazuje klimat tej hali. Z tyłu widać balonowe zjeżdżalnie oraz sklep z cukierkami. Z kolei z przodu widać pseudo-wybieg dla alpak. Na gumowej wykładzinie, otoczone stalowymi bramkami, skulone, przestraszone alpaki przyglądają się ludziom takim jak ja, którzy przyszli tu i zapłacili aby patrzeć na nie i im robić zdjęcia. 

 Mógłbym przysiąc, że patrząc im głęboko w oczy słyszałem głos mówiący mi "żal mi cię". I tak było. Żal mi było siebie samego, jak i wszystkich zwierząt tam zgromadzonych. Wtedy, stojąc przy bramce słyszałem przechodzącą obok kobietę mówiącą do towarzysza: "patrz, jaka brzydka. Co to w ogóle jest?" Wtedy po raz kolejny zadałem sobie pytanie: "co ja tutaj robię?"

 Przyszedł czas na spotkanie z kangurem. TO, co tam się działo mnie naprawdę tak zszokowało i wyryło mi się w pamięci, że obiecałem  sobie odpowiednio na to zareagować. Przypomnijmy sobie jak wygląda kangur w środowisku naturalnym i porównajmy do zdjęcia powyżej.



Czy tylko mnie to szokuje? To zdjęcie wygląda jak wyjęte z teleekspresu, pokazujące kolejne nielegalne hodowle zwierząt sprzedawanych w internecie! Rozumiem, że trudno z Polski zrobić Australię, ale można chociaż się postarać i zrobić coś, aby miejsce w którym przetrzymujemy zwierzę było dla niego miejscem wypoczynku i choć minimalnie przypominające ojczyznę. Nawet, jeśli zostały one urodzone w niewoli, ie mogą się czuć komfortowo w wielkim, ciemnym hangarze zamkniętym metalową siatką z jednej strony, a z drugiej odstraszany przez odgłosy z mikrofonu bo głośnik stał tuż przy klatce z kangurami! To było straszne przeżycie i w tamtej chwili poczułem się jak istota bezduszna, która mimowolnie przyczyniła się do tego będąc jedną z 42 258 osób, które przyszły na te targi. Nie popieram tego.

Potem, przechodząc między stoiskami nagle podskoczyliśmy, bo obok nas wybuchły balony. Nie wiem, czy było to zrobione umyślnie, czy nie; jednego jestem pewien. Skoro ja podskoczyłem, taki zestresowany kangur, alpaka czy nawet wielbłąd na pewno się bardziej przestraszyli ode mnie, i na pewno źle się to odbije na jego zdrowiu.

Na targach było wiele innych atrakcji takich jak resztki mamuta, psie zaprzęgi, wystawa psów lub jeże afrykańskie. Po zwiedzeniu 3/4 hali, okazało się, że cała reszta jest praktycznie pusta bo odgrodzona stalowymi bramkami. Tego właśnie nie rozumiem; dlaczego zwierząt nie przeniesiono razem do jednej hali, z dala od hałasu, aby mogły spokojnie egzystować. Na to pytanie nie odpowiem... Po tym wszystkim poszedłem się napić naprawdę smacznego napoju na bazie yerby mate u Yerbamama.

Podsumowując, spodziewałem się po tych targach zachować dużo radosnych wspomnień zabawy ze zwierzętami a w rzeczywistości po targach czułem się jak wyzyskiwacz zwierząt. Bo jak powiedział Baltasar Gracián y Morales: " Ludzie są gorsi od najokrutniejszych zwierząt."


 Pozdrowienia, Cyprian

3 komentarze:

  1. To trochę tak jak z kocimi kawiarniami - niby fajnie, kotki mają ciepło, mają towarzystwo, a jednak coś jest nie tak... te wszystkie dzieci ganiające za kotkami, nie dające im spokoju, pragnące zabawy na siłę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kociej kawiarni nigdy nie byłem... Ale byłem w księgarni, gdzie duże koty są główną przyczyną takiego popytu w tej bibliotece! Lubią się przytulać, ale kiedy mają dość mogą się schować :) sądzę, że wszystko tkwi w organizacji przestrzeni: gdyby zwierzęta były daleko pd źródeł hałasu wydarzenie byłoby baardzo udane. Niestety coś organizatorów powstrzymało...

      Usuń
  2. niestety ludzie od zawsze lubili się bawić czyimś kosztem:(

    OdpowiedzUsuń

LOSOWY POST: